piątek, 23 stycznia 2015

przez historię

Opiszę znaną mi historię (pewnie stronniczo, ale będę się starać byc obiektywną) mój szwagier narobił długów, niby na firmę, a właścicielką tejże była formalnie jego ówczesna żona, ale to on był gł. sprawcą zamieszania, z jednej strony robił kiepskie interesy, z drugiej strony nie inwestował tylko przejadał, zero zabezpieczenia się przed ew. problemami, a była i trzeci strona, wyprowadzał śr.finansowe, bo miał kochankę za granicą i ona sporo go kosztowała (obecnie to jego żona), efekt - plajta i długi, sąd uznał, że żona (ta poprzednia, czyli właściciel firmy) będzie płaciła niewielką część zadłużenia pewnie do końca jej dni (po plajcie i rozwodzie zatrudniła się na kasie w sklepie i jest to część jej b.niskiego wynagrodzenia), nic im nie zabrali, dom wcześniej przepisali na małoletniego syna i dom się ostał, samochody chyba posprzedawali i tyle je widzieli, bank z wielotysięcznych długów odbiera sobie z pensji kobieciny jakieś kilkaset złotych co miesiąc; oczywiście nie ma co żałować banku, to bogata instytucja i to przetrzyma, chodzi mi tylko o sprawiedliwość, a ta niczym temida jest ślepa, pamiętajmy, że wielu dłużników to zwykłe szuje i cwaniaki, czasem głupcy, ludzie bez wykształcenia i wyobraźni, niezawinionych wpadek, kt. powstały bo ktoś dostał raka lub urwało mu nogę jest mniejszość Rozumiem, że opieka medyczna we Francji jest droga i nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek wyjazdu zagranicznego bez wykupienia ubezpieczenia, ale żeby przy ogólnym potłuczeniu przelot do kraju kosztował 14 tys. złotych? Chyba że ten kraj, do którego wracał ów nieszczęsny narciarz to Nowa Zelandia. Normalnych ludzi nie stać na jazdę na nartach. Tylko urzędnicy mogą sobie na to pozwolić. Poza tym tylko niespelna bieliznę rozumu uprawiają ten sport tysiące połamanych i inwalidów i to jest zdrowe?? Jeszcze za inwalidztwo każą sobie wyciągi i hotele słono placić. Wielu zdarza się zabitych czy roślinki jak Schumacher. Forse tylko nabija się na chorych psychicznie i tyle. Mieszkałam przez jakiś czas w Hiszpanii - tam również ludzie tracą dorobek całego życia, bo pobrali kredyty min. na mieszkania. Ale tam na ogół jest tak, że bank współpracuje z firmą - odpowiednikiem biura nieruchomości . To z nimi podpisuje się umowy na zakup ewentualnie wynajem mieszkania/domu. Jeśli nie stać nas na spłatę kredytu to ta firma odbiera nieruchomość. I takie mieszkanie trafia z powrotem na rynek. Nie ma żadnych komorników, czy innych pośredników. Nie stać cię- oddajesz klucze i już. Uważam, że tak powinno być u nas. Co za debilizm , który z banków da warunki które będą odpowiadać faktycznym możliwością finansową tych najbardziej zadłużonych ludzi i możliwość regulowania należności na czas? Sprawa prosta dał bank na dom, mieszkanie to sobie zabieraj i po długu. W takiej sytuacji banki bardziej dbały by o ocenę ryzyka i ewentualną licytację za dobrą kasę na bieliźnie. A tak spacyfikować a człowiek niech się martwi. Zająć się rządem który skubie od obywatela ile się da. Sam zamknąłem działalność bo dobijało mnie wywalanie na sam ZUS i podatki, a trzeba było jeszcze zarobić aby porobić swoje opłaty i się utrzymać. Przez lata powoli na mały dom, a w banku mi powiedzieli że nie dostanę kredytu hipotecznego na 40tys bo nie mam zdolności przy około 5% odsetek, a gdy zapytałem o gotówkowy to nie było problemu do 200tys przy 15%, tyle potrzebowałem na wykończenie.  Optymizm redakcji sięgnął szczytu najwyższej wyspy wiecznej szczęśliwości. A naprawdę wygląda to tak: Bierzesz (teoretycznie) kredyt na 300 tys. Bank grzecznie na hipotekę wpisze ci tak powiedzmy 450. Plus weksel in blanco :). W międzyczasie Twój lokal staniał do 200. Tracisz robotę, bank uruchamia egzekucję. Lokal znajomy komornika kupuje za 100. Tobie, gołemu jak święty turecki - bo weksel zjadł ci wszystko z gaciami włącznie, i twoim wnukom zostaje 350 tys do spłaty. Układasz się. Jesteś szczęśliwy. Bank darował ci (załóżmy) całe 300. I wtedy z pomocą przychodzi aparat skarbowy naszego milusiego państewka i dowala domiar podatku tytułem niewykazanego zysku na 300 tys.